sobota, 3 lutego 2018

$Coś jest nie tak cz.2

W wasze rączki
_____
-NIc mi nie jest!-Warknął w stronę kobiety już setny raz. Nie dadzą mu spokoju, nawet do toalety za nim chodzi.
-Severusie przestań się upierać-sapnęła ze złością pielęgniarka.- musisz chodzić do toalety!-I tak szczerze mówiąc to miała racje, chciało mu się siku jak cholera, ale przecież jej nie powie.
Koniec końców dał się zaprowadzić.
-I co było tak strasznie ?-spytała pomagając mu z powrotem położyć się do łóżka.
-Gdybym cie nie powstrzymał to i potrzymała byś go za mnie.-rzucił kąśliwie, a na twarzy Popy wykwitły dwa soczyste rumieńce.
-Daj spokój Severusie az tak się o ciebie nie martwię -zaśmiała się pod nosem i wyszła.
Samotność nie przeszkadzała mu jakoś szczególnie, bardziej się denerwował, jak w zeszły weekend przychodziła do niego Brown, jakoś dawał sobie rade z pójściem do toalety. No prócz tego razu kiedy prawie popuścił... ale o tym nie trzeba wspominać.
***
Środa nadeszła bardzo szybko a wraz z nią kolejne zajęcia. Sara siedziała na transmutacji i próbowała się skupić na tym co McGonagal do nich mówiła, co średnio jej wychodziło. Działo się tak tylko dla tęgo, ze parkinson i jej słynna wataha ( Patrick Win, Thomas Grand i Daniel Steep) rzucała w nią jakieś papierki i chichotali w najlepsze ze jej plecami. 
Nie miała na to siły, bardzo chciała żeby dali jej spokój, w końcu przecież nic takiego nie zrobiła. 
-Panno Parkinson,  Panie Grand i Panie Steep. Proszę przestać i posprzątać ten bałagan!- Warknęła za nerwowo jak na nią. 
Ślizgoni  jednak mieli ją w głębokim poważaniu i dalej dokuczali rówieśniczce. 
Sara naprawdę nie chciała dać się sprowokować, ale nie wytrzymała. Wstała i wybiegła z klasy z hukiem zatrzaskując drzwi. 
Pobiegła w stronę lochów by tam wejść do komnat profesora. 
Po cichu by nie zorientował się, ze tu jest weszła do swojej sypialni i rzuciła zaklęcie wyciszające. 
Zrzuciła z siebie szatę i z impetem uderzyła trzy razy pięścią w ścianę. 
-kurwa...- wymamrotała przyciskając dłoń do siebie i kuląc się trochę. 
Usiadła na łóżku a po jej policzku popłynęła jedna malutka łza, którą od razu starła wierzchem koszuli. 
Dlaczego upatrzyła sobie mnie ?  Załkała w myślach. Zawsze była dość uczuciowo skomplikowaną  dziewczyną, brała do siebie większość rzeczy które ktoś jej powiedział. Czasami zdarzało jej się uciekać w auto agresje, nie było to jednak często i nie lubiła tego robić, ale to ją odprężało. 
Z małej szkatułki którą ustawiła sobie na toaletce wyjęła srebrną żyletkę. 
Usadowiła się z powrotem na łóżku podwinęła lekko spódnice i  wolnym, precyzyjnym ruchem  nacięła skore w połowie uda
Usadowiła się z powrotem na łóżku podwinęła lekko spódnice i  wolnym, precyzyjnym ruchem  nacięła skore w połowie uda. 
-Brown?!- dobiegło ją zza drzwi. Przestraszona upuściła narzędzie na dywan
-T-tak ?
-W tej chwili do salonu. - wzięła głęboki oddech i nie uszła kroku a zapomniany przez nią przedmiot wbił się w jej stopę 
-Nosz kurwa ! - krzyknęła.
-Wyrażaj się! - warknął stając w drzwiach. Opadła na  materac tak szybko jak z niego wstała, opierając kostkę prawej  nogi na kolanie.
-przepraszam... skaleczyłam się.-szybko wsunęła żyletkę pod łóżko by profesor jej nie zauważył,  ale chyba zapomniała z kim ma do czynienia. 
Chwile póżniej siedziała już w fotelu w salonie na przeciwko Snape'a. Bez swoich nieśmiertelnych szat przerośniętego nietoperza nie wyglądał już tak onieśmielająco, mimo wszystko jednak w ciąż biła od niego władczość. Siedział z założoną nogą na drugą i wiercił ją wzrokiem. Te kilka dni wolnego wyszły mu na dobre, sińce pod oczami zniknęły a i wyglądał bardziej... świeżo ? Nie ważne, w każdym razie jego piżama trochę ją rozśmieszała. czarne satynowe spodnie i puchaty granatowy szlafrok, przypuszczała, że pod spodem nic nie ma...
-Długo będziesz mnie podziwiać- spytał unosząc lewą brew jak to miał w zwyczaju.
-przepraszam-wymamrotała.
-Dziesięć minut temu dostałem patronusa od Profesor McGonagal z wiadomością, że uciekłaś z lekcji. Wytłumacz się- machnął ręką w jej stronę.
-Nie ma tu co tłumaczyć, wyszłam z lekcji i tyle.- odpowiedziała spokojnie bawiąc się rąbkiem od spódniczki modląc się w duchu żeby przez przypadek nie odsłonić rany i kilku blizn.
-Nic nie dzieje się tak po prostu. Odejmuje ci piętnaście punktów. To ma się więcej nie powtórzyć.
-Oczywiście.- Wstała powoli i skierowała się do swojego pokoju.
-Przestań...- Zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na Severusa, który  kurczowo trzymał swoją  lewą rękę.
-Co się dzieje profesorze?
-Wyjdź!-Wstał chwiejnie i powoli ruszył ku swojej sypialni. 
-Może jednak panu pomogę to ni...
-Zamknij się i wracaj do siebie!-Przerwał jej podtrzymując się oparcia sofy.
-Nie!-Podeszła do niego szybko i chwyciła pod ramie. Zmierzył ją morderczym wzrokiem na co ta przewróciła tylko oczami.
Nic nie mówiąc ruszyli przed siebie,  nie doszli nawet do drzwi a Sanpe runął jak długi na ziemie pociągając za sobą drobną dziewczynę.
________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał. Od przyszłego tygodnia postaram się wstawiać rozdziały regularnie co niedziele  i dłuższe.  
Także nowy rozdział pojawi się 11 lutego. Miłego weekendu.