Ser: chyba nie mówisz mi wszystkiego. Wiedzę że coś
się trapi.
P: No jest coś jeszcze... Bo ja.. Ja się z nim całowałam-
zarumieniłam się przypominając sobie sytuację
Ser: Nie powinnaś, on jest dużo
starszy, to obrzydliwe.
P:Przestań tak mówić to... tylko kilka lat.
Ser: Kilka
lat, pomyśl sobie co by powiedzieli twoi rodzice.- Nie mogłam uwierzyć w to że
to powiedział zamachnęłam się i uderzyłam go w polik, po czym pobiegłam ze
łzami w oczach do gabinetu.
Snape
Bez płukania wszedłem do gabinetu Albusa,
wiedziałem że na mnie czeka.
D: Kochasz ją, prawda?
S: Miałem mówić prawdę, tak
kocham ją
D:Wiesz ze nikt nie może wiedzieć.
S:Tak wiem, ale co my mamy zrobić.
D: Najlepiej jak teleportujesz się z nią z powrotem do domu
S: To bez sensu. Mam
ją izolować od nauki tylko dla tego że nikt nie może się o nas dowiedzieć.
D: Ty możesz ją uczyć Severusie
S:Tak ale, ja nie zastąpię jej przyjaciół.
D:
Severusie, rób jak uważasz tylko żeby na tym nie ucierpiała. Nie powinna spać u
ciebie tylko w swoim dormitorium.- bez słowa udałem się do siebie.
Paulina
Leżałam na łóżku gdy do pokoju wszedł profesor.
S: Jeszcze tu jesteś?
P:Czemu taki jesteś... Co ci powiedział Dumbledore?
S: Że masz spać u siebie.
P:
Nie ma takiej opcji chcę spać z tobą.
S: Dobra ale ja śpię od okna a jak będziesz chrapała to w podskokach wrócisz do dormitorium.- uśmiechnął się.
P: Bardzo śmieszne, ja nie chrapię
S: To się okaże.- wrednie się uśmiechając
wyszedł do łazienki.
Chciałam się na nim odegrać gdy nagle stanął przede mną ON.
Nie widziałam jego twarzy bo zakrywał ją długi czarny kaptur, na pewno był
wysoki, wychudzony i niesamowicie blady. Byłam tak przerażona że nie mogłam
wykrztusić słowa. Cały czas wpatrywałam się w jego postać, zaczął się do mnie
zbliżać. Na szczęście otworzyły się drzwi od gabinetu i stanęła w nich Luna.
Postać rozpłynęła się, a Snape wyszedł z łazienki w samym ręczniku.
L:... Może
ja przyjdę kiedy indziej.
P: Nie nie musisz, chodź pójdziemy za drzwi. -
Wyszłam z nią z gabinetu
L: Serafin wszystko mi powiedział
P: Też masz zamiar prawie mi Kazania.
P: Też masz zamiar prawie mi Kazania.
L: Nie, i to może Ci wyjść na dobre. Wcale nie chce cię z
nim rozdzielać.- przytuliłam ja
P: Wypadało by jak bym już wróciła do Snape
L: Masz rację już i tak jest późno- odwróciła się i weszłam do pokoju.
P: Mógł byś się
w końcu ubrać.- zaśmiałam się
S: Już się tak nie odgrywaj bo i tak ci to nie
wyjdzie, za mało praktyki.
P: Ha ha ha. Dlatego uczę się od ciebie.
S: Może
położymy się w końcu do łóżka co
P: Wiesz bo wszystkie moje rzeczy zostały w
domu Łącznie z piżamą.
S: Zaraz znajdę jakąś moją koszulkę.- uśmiechnął się, ja
tym czasem rozebrałam się ( bez podtekstów zboczuchy) do bielizny.
S: Znalazłem-popatrzył się na mnie -Ale chyba już sobie poradziłaś.- zarumieniłam
się, Ubrałam bluzkę którą mi przyniósł, podeszłym do niego i pocałowałam go on
złapał mnie w pasie i docisnął do siebie, położyliśmy się na łóżku, delikatnie
wysunął dłoń pod bluzkę i zaczął zmierzać w stronę moich pierś, szybko
zatrzymałam mu dłoń. Popatrzył się na mnie z nie zrozumieniem w oczach
P: Przepraszam, ale ja nie potrafię. Boję się
S: Nie przepraszaj, rozumiem jest
dobrze, po prostu chodźmy spać- przytulił mnie i od razu zasnęłam.
________________________________________________________________________________
CDN...
________________________________________________________________________________
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz