piątek, 27 stycznia 2017

Sok w Hogwarcie 8

                                                                             Snape


Zacząłem powoli wybudzać się z odrętwienia, gdy nagle na swojej twarzy poczułem mocne uderzenie. Otworzyłem już trochę bardziej przytomne oczy, przed sobą ujrzałem Lucjusza Malfoy`a  obłapiającego Paulinę. Obok mnie natomiast stała Lastrange z szyderczym grymasem na jej gębie bo uśmiechem bym tego nie nazwał.

M:O, nasza księżniczka już wstała. Myślałem że nie zdążysz dołączyć do naszej zabawy, jesteś jednak w odpowiednim momencie.- zwrócił się bezpośrednio w moją stronę.

S:Wiesz musiałem się trochę przespać po twoim przywitaniu. Chciałbym również zauważyć że w tej sytuacji jestem gościem, gdyż jest to twoja jak to nazwałeś zabawa, więc powinieneś lepiej się spisać jako gospodarz. -powiedziałem poruszając związanymi rękoma, a wzrokiem omiatając zniszczony gabinet. - Musisz nauczyć się także jak traktować damy.

M:Ty raczej nie powinieneś dawać mi rad ponieważ nasza słodka Paulinka odeszła od ciebie i szukając zaspokojenia przyszła do mnie.

S:Najwidoczniej nie znalazła u ciebie tego czego szukała, bo chciałbym nadmienić że to w moim łóżku spędziła ostatnią noc.

M:Nie oceniasz się zbyt wysoko? Wątpię że swoim nikłym wyposażeniem dałeś jej odpowiednią rozkosz.

S:Przypominam tylko że to po de mną wiła się i krzyczała tak że cały Hogwart ją słyszał. - popatrzyłem na obiekt naszej rozmowy i zauważyłem rumieńce na jej twarzy oraz uśmiech skierowany w moją  stronę.
Malfoy patrząc mi prosto w oczy zaczął obmacywać gryfonkę, Bellatriks natomiast ponownie mnie uderzyła. Czekałem dość spokojnie dopóki ten zboczeniec nie włożył swojej brudnej i obrzydliwej łapy pod jej bluzkę. W jednej chwili poczułem jak magia zaczyna coraz szybciej krążyć w moich żyłach. Ni  stąd, ni  zowąd więzy na moich nadgarstkach pękły a wszyscy w pomieszczeniu zostali odrzuceni na ściany. Szybko wyczarowałem sobie ubranie żeby nie paradować w samym ręczniku, podniosłem Paulinę z podłogi i migiem udaliśmy się do gabinetu dyrektora. Jednak najpierw zamknąłem drzwi oraz uniemożliwiłem teleportacje osobom które pozostały w pomieszczeniu.
W połowie drogi stwierdziłem, że teleportujemy się do domu w którym ukrywaliśmy Paulinę.
Na miejscu posadziłem ją na kanapie w salonie.

S:Przez jakiś czas zostaniemy tutaj. Za chwilę skontaktuję się z Dumbledore`m, on zajmie się śmierciożercami.

P:Ile to potrwa? Po za tym chciałabym ci wszystko wytłumaczyć.

S:Nie chcę tego słuchać, wystarczająco już mi nakłamałaś.

P:Tak, kłamałam. Ale miałam powód żeby to zrobić.

S:Nie ważne, idź na górę do sypialni. Będziemy mieli jedną.

P:Nie będę z tobą spała, do  póki mnie nie wysłuchasz.

S:Niestety mamy gotową tylko jedną sypialnię, więc albo śpisz zemną, albo na podłodze. Wybieraj.
Uśmiechnąłem się do niej wrednie, nie będzie mi mydlić oczu. Popatrzyła na mnie z żalem, odwróciłem się do niej tyłem idąc w stronę kuchni. Usłyszałem tylko jak wchodzi po schodach i zatrzaskuje drzwi.
Po godzinie ciszy w jakiej skąpany był dom wszedłem na górę, wtargnąłem do pomieszczenia nawet nie pukając. Paulina leżała na łóżku cicho łkając w poduszkę, położyłem się za jej plecami jednocześnie obejmując.
-Nie rycz już i wytłumacz jaki miałaś powód żeby to wszystko zrobić.

P:Bo ja widziałam i słyszałam to co powiedziałeś nad moim grobem. Byłam wściekła,
  wtedy na swojej drodze w zaświatach spotkałam Voldemorta. Zaproponował mi zemstę na tobie, zgodziłam się. Kiedy wróciłam do żywych, najpierw wylądowałam u Lucjusza w domu, tam on zaczął mnie uwodzić. Ulegałam mu, byłam zagubiona i rozżalona. Później znalazłam się u ciebie, na początku naprawdę chciałam cię po prostu zabić, lecz z upływem czasu zrozumiałam że ty kochasz mnie, a ja ciebie. Chciałam odejść ale zagrozili mi że najpierw zamordują ciebie, a potem zrobią to samo ze mną. Stwierdziłam że coś wymyślisz jak znajdziesz się w niebezpieczeństwie, i oboje będziemy żyć, wiedziałam również że pozwolisz mi wszystko wytłumaczyć.

S:A co jeśli wtedy bym się nie uwolnił, albo jak by mnie zabili lub skrzywdzili kogoś innego w Hogwarcie?? Myślisz czasem, nie ty nie myślisz bo gdybyś to robiła, nie znaleźli byśmy się w tej sytuacji.

P:Próbowałam nas chronić!

S:Średnio ci to wychodzi. A teraz pozwól że pójdę do gabinetu.

P:Nie! Zaczekaj, zostań, nie chcę być sama.- spojrzała na mnie z miną zbitego psa.

S:Zgoda, ale będziesz grzecznie leżeć i nie kombinować-skinęła głową.
Dla świętego spokoju leżałem z nią przez jakieś dwie godziny, dopóki nie zaczęła całować mnie po ramieniu i szyj.

S:Miałaś leżeć grzecznie.-zaprzestała czynności i spojrzała na mnie.

P: Nie mogłam się oprzeć-uchyliła rozkosznie usta, wręcz prosiła bym ją pocałował, ale nie mogę dać się zwieść

S:Nie, nie chcę.

P:Severusie, o co chodzi??

S:Nie udawaj głupiej.

P:Przecież przeprosiłam cię i wszystko wytłumaczyłam.Ja wiem, że to głupio brzmi...po prostu chciałabym by było tak jak dawniej

S:Muszę przemyśleć kilka rzeczy...zastanowić się.-pocałowałem ją delikatnie w czoło i wstałem.

P:Nie chcę cię stracić...
.
S:Pójdę się odświeżyć...a ty odpocznij.
Wszedłem do łazienki i wykonałem wieczorną toaletę. Zanim udałem się do swojego gabinetu zajrzałem jeszcze  raz do sypialni. Paulina już spała, w tym momencie wyglądała naprawdę pięknie, ciągle nie mogę  uwierzyć, że kobieta której zaufałem, a teraz leży w moim łóżku, wyrządziła mi taką krzywdę. Choć czego mogłem się spodziewać po 16-nasto letniej czarownicy.
Było dopiero koło 17, ale dzień był bardzo męczący. Sam powoli zacząłem odczuwać zmęczenie, nad papierami siedziałem już około godziny.  W tym czasie dowiedziałem się również, że moje zajęcia przejął Slathorm, mam nadzieję że nie oszczędza tych bachorów. Jak wrócę z powrotem na swoje stanowisko to będą błagać o litość. Ooo tak... już widzę przerażenie w oczach uczniów, a zwłaszcza Gryfonów. Lecz najpierw muszę uporać się z koszmarem w pokoju sypialnianym, który ukazał się pod postacią wrednej i przebiegłej uczennicy. Aż dziw bierze że nie znalazła się w Slytherin`ie, choć może to i lepiej. Zwłaszcza dla mnie. Posiedziałem jeszcze ze dwie godzinki, po tym czasie zmęczenie wygrało, nad moją upartą naturą.
Wszedłem do pokoju prawie od razu kładąc się na posłanie, uprzednio jednak gasząc światło.



Obudziłem się czując ciężar na sobie, otworzyłem oczy i ujrzałem Paulinę leżącą na mnie. Cicho i powoli aby jej nie obudzić wstałem, ubrałem się, a następnie zszedłem do kuchni. Zastałem tam niespodziewanego gościa, który jak gdyby nigdy nic popijał herbatę.

D:Severusie, nie śpisz już. To dobrze, ponieważ muszę z tobą porozmawiać.

S:Tak, nie śpię jak widać. Mógł mnie dyrektor uprzedzić że się zjawi, przygotowałbym się.

D:Och, Severusie nie ma takiej potrzeby. Rozmowa nie będzie długa. Chciałem zapytać tylko jak ci się układa z osobą która aktualnie przebywa na górze.

S:Z całym szacunkiem, ale nie sądzę żeby moje życie prywatne było aż tak fascynujące by o nim opowiadać.

D:Po prostu martwię się o ciebie i chcę jak najlepiej.

S:Wiem, lecz podejrzewam, skoro już musisz wiedzieć, że nic nie będzie ze związku mojego i Pauliny.

D:Nie poddawaj się, nie po to nadszarpnąłem swoją reputację żeby teraz wam nie wyszło.

S:Rozumiem, że pewnie cię to zabolało ale nie, to nie mój problem... nie prosiłem cie żebyś mnie swatał.

D:Jakie swatał??? Chciałem tylko żebyś zaczął żyć normalnie a nie wracał pamięcią do przeszłości, nie wiedziałem, że okażesz się mieć skłonności do małych dziewczynek.

S: Coś ty powiedział???

P:Jakich małych dziewczynek?! Snape był tylko ze mną, a ja już taka mała nie jestem.

S:No tylko tej tu brakowało.

D:Powinieneś być milszy.

S:Ciekawe dla kogo??? Mam do wyboru starego piernika, który wielbi dropsy i wścibską, głupią gryfonke która na każdym kroku pakuje się w kłopoty. Doprawdy mogę być miły ewentualnie dla czajnika z wodą która na coś się przydaje, w przeciwieństwie do niektórych tutaj.
Popatrzyłem na nich tak, że większości osób przechodzi zimny dreszcz po plecach. Oni nie byli wyjątkiem, przynajmniej wiedzieli czemu Czarny Pan niczego się nie domyślał. Wyglądałem zbyt wiarygodnie. (ach ta skromność)

P:Severusie proszę uspokój się.

S:Oczywiście, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - to zdanie ociekało wręcz ironią.
Spojrzałem na nich z odrazą i odszedłem w kierunku ogrodu.



                                                                           Paulina

P:Przepraszam za niego, wciąż nad nim pracuje .

D:Przepraszam, jeszcze bardziej pogorszyłem relacje między wami.

P:Spokojnie, trochę się pogniewa i mu przejdzie. Proszę tylko aby dał mu pan jakieś zadanie, będzie wtedy łatwiej.

D:Co dokładnie masz na myśli??

P:Na przykład eliksir do uwarzenia, najlepiej kilka.

D:Zgoda coś wymyślę.



                                                                                Snape


Zaszedłem trochę dalej niż miałem w planach, wychodząc z lasu naprzeciwko domu, zobaczyłem Dumbledore`a który niechybnie udawał się do siebie. Nie miałem ochoty jeszcze wracać, wiedziałem bowiem że w środku czeka na mnie kobieta z najgorszych koszmarów, trzeba dodać że straszliwie upierdliwa.
Zawróciłem do lasu, chcąc, nie chcąc w końcu musiałem wrócić, w salonie siedziała Paulina. Ledwo przekroczyłem próg, a ona już na mnie naskoczyła.

P:Gdzie byłeś.??

S:Nie powinno cię to interesować.

P:Martwiłam się, nie możesz tak po prostu wychodzić kiedy tylko zabraknie ci argumentów.

S:Wiesz raczej nic mnie tu nie trzyma.

P:Tak?? Ja uważam inaczej.

S:Oczywiście, bo tylko ty się liczysz, wszystko jak zwykle musi się kręcić w okół ciebie.-machnąłem na nią ręką

P:Nie, właśnie że nie. Mój świat kręci się tylko i wyłącznie w okół ciebie, to ty nadajesz mu sens.

S:Drugi raz nie nabiorę się na twoje gierki.

P:To nie są gierki, czuje że coraz mniej mnie kochasz.

S:Co ty nie powiesz, w takim razie możemy podać sobie rękę.

P:Musimy rozwiązać to jak dorośli, a nie jak dzieci.

S:Powiedziała 16-nasto latka. Chciałem ci przypomnieć że tylko ja tu jestem dorosły.

P:Czyżby?? Może tak, lecz twoje zachowanie na to nie wskazuje.

S:A mam ci przypomnieć kto poleciał do innego bo bzydki i nie dobly Sevelus powiedział nie ładnie o małej księznicce??

P:Jesteś doprawdy przezabawny.

S:Wiem, latami się tego uczyłem, tylko dla tej chwili- powiedziałem z ironią w głosie i kpiną w oczach.
Wtem nagle usłyszałem huk, był to wybuch w kuchni. Fala uderzenia była tak silna że aż doszła do salonu. Złapałem Paulinę w pasie i przyciągnąłem do siebie. Po wszystkim chciałem ją wyminąć i zająć się wielkim BUM w naszym domu. Ona natomiast po prostu mnie pocałowała. Po chwili namysłu i całkowitej bierności...... odepchnąłem ją.

S:Dobra możemy uznać że ... ci wybaczam - uśmiechnąłem się i poszedłem do gabinetu zająć się listem do Dumbledore`a w którym opiszę co się stało z domem i dlaczego musimy go zmienić, a przynajmniej wyremontować. Paulina poszła za mną, usiadła na kanapie i zaczęła czytać książkę(Tak olali sytuacje i zajęli się sobą). Wyglądała w tej pozycji bardzo rozkosznie. Skończyłem pisanie i usiadłem koło niej.
- Co czytasz?

P:To twój gabinet, więc co ja mogę czytać.

S:Wiesz oprócz książek o eliksirach mam też kryminalne.

P:Nie zauważyłam.

S:Brak spostrzegawczości to twoja cecha, więc nic dziwnego.

P:Za to twoją cechą jest złośliwość.

S:Pracowałem na to latami, to nie cecha, a umiejętność. - wstałem aby posprzątać bałagan w kuchni.

Nie było tego dużo uwinąłem sie w 15 minut. usiadłem za biurkiem w gabinecie i zacząłem myśleć.

P: Nad czym tak gorączkowo rozmyślasz Severusie- Spojrzałem na nią z podłe łba zupełnie zapominając, że tu jest.

S:Zapewniam cię, że to nic ważnego.- Wstałem i podszedłem do niej.

P: Z doświadczenia wiem, że stwierdzenie "Nic ważnego" w twoich ustach nie wróży nic dobrego, ale nie będę cię zmuszać do wyrzucenia tego z siebie bo to o dziwo też wiem: nie powiesz mi prawdy- uniosłem brew i chwyciłem ją za rękę przyciągając do siebie

S: Zdziwiona?-Uśmiechnąłem się wyzywająco trzymając ją jedną ręką w pasie a drugą zjechałem ciutkę niżej i zacisnąłem dłoń na jej pośladku.

P: Nie zupełnie, ale miałam cichą nadzieje, że to zrobisz.-Uśmiechnęła się a ja zamknąłem jej usta w moich.


                                                                                2 lata później


Snape

Od dwóch lat nie było ataku ani odzewu od strony Voldemorta. Wyglądało to tak jakby zaprzestał swojej działalności. Nadal jestem z Pauliną, dziś jest nasza rocznica i może nie jestem jakimś romantykiem, a raczej bardzo mi do niego daleko, to mam coś specjalnego na tą okazję.
Mieszkamy w domu w którym się wcześniej ukrywaliśmy. Była gryfonka trochę go wyremontowała, lecz zachowała dawne barwy. Siedziałem w naszej sypialni którą trochę przyozdobiłem, niech się cieszy póki może bo więcej się to nie zdarzy.

S:Paulina, choć na górę, byle szybko.

P:Nie mogę teraz.

S:To znajdź czas i przyjdź tu w tej chwili.

P:Dobra już idę.- po chwili stała prze de mną.

S:Dziś jest nasza rocznica.

P:Tak i z tej okazji przygotowywałam nam kolację, ale mi przerwałeś.

S:Ja też z tej okazji coś dla ciebie mam, ale ostrzegam że robię coś takiego pierwszy i ostatni raz.
Wyciągnąłem małe, czerwone, ozdobne pudełeczko. Uklęknąłem przed nią na jedno kolano wyciągając rękę z prezentem, a następnie go otwierając.
-Wyjdziesz za mnie???

P:Tak, tak, i jeszcze raz tak. - rzuciła mi się na szyję i pocałowała .

Pół roku później odbył się ślub, i oczywiście był na nim cały Hogwart. Dalsze nasze życie nie obyło się bez kłótni i jakiś problemów ale było względnie spokojne.




   































































 
















                                                                                
   























































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz