środa, 7 listopada 2018

Jezeli jest ktoś, kto jeszcze tu zagląda to prosze odezwac się w kom, ponieważ nie wiem czy mam wstawiac tu rozdziały.
Ewentualnie tę opowieść można przeczytać jeszcze na Wattpad

             SS.SB "Czy ty zawsze musisz pakować się w kłopoty?!"         


poniedziałek, 16 kwietnia 2018

$Wyprawa

Dyrektor wezwał do swojego gabinetu pozostałych członków wyprawy. 
-Witam was! Severusie uśmiechnij się bo coś blado wyglądasz...- Albus uśmiechnął się dobrodusznie a Mistrz Eliksirów prychnął i rozsiadł się wygodniej na krześle. - Wezwałem was tutaj, by powiedzieć wam o ściśle tajnej misji, którą zdecydowałem się powierzyć właśnie wam. Severus nie patrz tak na mnie.
Pojedziecie do ośmiu miast w ośmiu różnych państwach.
- I co to ma na celu ? - spytała podekscytowana Naomi. 
-Musicie znaleźć pięć ingerencji do eliksiru, który pomoże nam zwalczyć dolegliwości Profesora Snape'a.- sam zainteresowany wywrócił oczami
- Co będzie nam potrzebne- spytał ów czarodziej. 
-Czułki Szczuroszczeta, wątroba smoka z komodo, woda z rzeki Lete i róg garboroga.
- One są praktycznie nie do zdobycia a nawet jeśli to są bardzo drogie, nie mamy takiego budżetu... narazie(Severus w moim opowiadaniu jest bogaty, ze względu na patenty w warzeniu eliksirów, tylko Wizengamot z racji tego ze pracował dla Voldemorta odebrał mu majątek na czas nieokreślony w celu weryfikacji czy pieniądze nie są z jakiś przekrętów). Chyba, że...
-Chyba, że znajdziemy je na własną rękę. - dokończyła za niego Sara.
- minus pięć punktów od Slytherinu za bezczelne przerywanie nauczycielowi- warknął- Kiedy ruszamy? 
- O północy... przygotowałem kilka świstoklików, pózniej będziecie musieli sobie poradzić sami. 
-oczywiście- zakpił nietoperz.
- Idźcie się przygotować. Ach panno Smith pozwoli pani ze zajmę pani jeszcze 10 minut ? 
- naturalnie- przytaknęła. 
(...)
-Profesorze?
-hmm-mruknął pakując do skrzyneczki przeróżne eliksiry.
- Myśli pan, że nam się uda? - spytała siadając w fotelu. Obserwowała jego poczynania , gdy w pewnym momencie mężczyzna westchnął.
- Myśle, że Albus będzie się chwytał wszystkiego byle tylko spróbować mi pomóc, oczywiście z marnym skutkiem...-Sara posmutniała. 
-Pomogę panu, przecież jeszcze nie jest z panem aż tak źle.
- Daj sobie spokój Brown, nie prosiłem się o przeżycie tej wojny.-warknął 
- Ale pan przeżył! I powinien się pan cieszyć !- westchnął ciężko po raz kolejny. 
- Zrozum- rzekł kładąc skrzyneczkę na stole.- prędzej czy pózniej kogoś na mnie naślą żeby mnie wykończyć-jedna widoczna źrenica dziewczyny powiększyła się niebezpiecznie.- Nie odpuszczają zdrajcą a ja nim jestem. 
- Nie dla mnie...-szepnęła a on spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy- wiem co zrobił pan dla naszego świata i dla mnie jest pan bohaterem- Snape zaśmiał się gorzko.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy co robiłem z takimi małolatami jak ty...Nadal uważasz mnie za bohatera?- spytał gdy dostrzegł jej zmieszanie.
- Tak ! - wykrzyknęła po chwili z hardym wyrazem twarzy. - Więc niech pan da sobie pomóc.- prychnął.
-Będziesz tego żałowała.- Uśmiechnęła się szeroko wychwytując to ciche pozwolenie i wróciła do pakowania. 
O 23.50 spakowani i gotowi do rogi stali w gabinecie dyrektora.
-Uważajcie na siebie moi mili- dziewczyny pokiwały głowami tylko młody czarodziej o kruczo czarnych włosach miał go w głębokim poważaniu.- Panno Smith, proszę pamiętać o naszej rozmowie. 
- Oczywiście dyrektorze.-Dumbledore wyjął z szuflady szary sznurek  i podał go Severusowi. 
Cała trójka  chwyciła ów przedmiot i z cichym pyknięciem  zniknęli.
- Oby się udało...- wyszeptał staruszek i włożył do ust cytrynowego dropsa. 

$Naomi? Co ty tu robisz?

Gdy minął pierwszy szok, zorientowała się, że wylądowała na nieprzytomnym mężczyźnie. Przyszedł czas na szybką ocenę sytuacji. Stwierdziła, że jej pech nie zna granic i szybko wstała z nauczyciela. Postanowiła pobiec po panią Pomfrey, skoro sam zainteresowany nie był chętny do pieszych wycieczek.
Wypadła pędem na korytarz kierując się w stronę gabinetu pielęgniarki, była tak zaabsorbowana biegiem, że nie zwróciła uwagi na postać przed nią, od której się odbiła.
Upadła z cichym jękiem na podłogę, mając dziwne wrażenie Déjà vu.Spojrzała przed siebie szukając bezpośredniej przyczyny jej upadku.
-Naomi?! Co ty tu robisz ?!- Krzyknęła żucając się na swoją przyjaciółkę.
-Udusisz mnie! - zaśmiała się ciemna blondynka o jednym oku niebieskim a drugim czarnym(Ja wam to wyjaśnię w którymś z rozdziałów). Nie  była dużo wyższa od Sary, prawdę mówiąc były praktycznie w tym samym wzroście.
- tak bardzo za tobą tęskniłam...- wymamrotała Brown wciąż dusząc przyjaciółkę.
- Ja tez... Gdzie tak biegałaś?
- cholera.- palnęła się dłonią w czoło i rzuciła się biegiem ciągnąć za sobą lekko zdezorientowaną Naomi. 
Wpadły do sali i czym prędzej ruszył w stronę starszej kobiety, która krzątała się przy jakimś uczniaku. 
- Pani Pomfrey! - krzyknęła jedna z nich.
- co się stało Saro ?- zaniepokojona złapała zmęczoną dziewczynę za ramie. 
- Profesor Snape znów stracił przytomność. - nie czekając na nic, w trójkę przeniosły się do komnat mistrza. 
(...)
-Ty zapyziały kretynie! Mówiłam ci, ze powinieneś odpoczywać ale jasne rób co chcesz w końcu jesteś dorosły...- Severus milczał. Miała racje. Jeżeli chciał się „wyleczyć „(?) powinien na siebie uważać... pfff on na się siebie  dobre sobie. 
- Przestań się wydzierać... głowa mi pęka.
- i bardzo dobrze. Może się w końcu nauczysz. Idioto.
- stara torba.

- ty...( ze względu na ilość wulgaryzmów użytych w jej wypowiedzi pozwoliłam sobie tego nie pisać :))
I poszło, całe szczęście zza drzwi sypialni nietoperza było słychać tylko przytłumione wrzaski kłótni, która wybuchła między czarodziejami. 
- on tak zawsze ?-  Spytała Smith, druga tylko skinęła głową.-Wcale się nie dziwie, że chcą go zbmhsb-Brown zakryła jej usta dłonią  i postukała się palcem w czoło.
-On nie wie...- szepnęła spuszczając głowę - nie chcę tego robić...już nie- spojrzała przyjaciółce prosto w oczy.
-Lubisz go?
-Co?! Oszalałaś ?-Oburzyła się na co Naomi zaczęła się śmiać.
Dobrze znała swoją przyjaciółkę, a przynajmniej na tyle żeby wiedzieć, że coś się święci.
Widziała też jak ten profesor popatrzył na nią zaraz po przebudzeniu, jakby się martwił.
Naomi miała talent, odczytywała emocje  nawet z kamienia.
-Dobra, dobra ja tam wiem swoje.- poklepała zmartwioną dziewczynę po plecach.- Zbieram się, muszę pójść do dyrektora po przydział.- Puściła oczko do Sary i wyszła.
(...)
-Dzień dobry!-Powiedziała żwawo wchodząc do gabinetu starca. Siedział za biurkiem i przyglądał się jej z uśmiechem.
-Zapraszam Naomi. Prawdę mówiąc, oczekiwałem się nieco wcześniej.- rzekł ściskając jej dłoń.
-Pojawiły się pewne komplikacje. Jak zapewne wiesz, ręczę za Sarę. Więc dopilnuję aby dokończyła zadanie.-Albus posmutniał.
-Pozwól jej dokonać wyboru...-Smith uśmiechnęła się promiennie.
-Myślę, że już dawno to zrobiła. Mam informacje, które mogą ci się spodobać Albusie. 
-Doprawdy ?-Zerknęli na siebie porozumiewawczo.
Tym czasem w komnatach starego nietoperza:
Młoda ślizgonka siedziała w fotelu z książką w ręku. Jednak to nie ów tomiszcze błądziło jej w głowie a sam Postrach Hogwartu.
Irytował ją, ale ugh w zasadzie sama nie wiedziała co on takiego w sobie ma co nie pozwala jej go skrzywdzić. Ona wolała by mu pomóc...TAK!. Pomoże mu i...no właście, i co dalej? 
Coś się wymyśli.Postanowiła i kominkiem przeniosła się do gabinetu dyrektora.
-Wujku!-Krzyknęła.
Zza kolumny wyłonił się starzec.
-Dropsa?-Spytał podchodząc do niej z pudełeczkiem. Sara uśmiechnęła się i pokręciła głową-twoja strata...- wzruszył ramionami i usiadł za biurkiem.-Co cie do mnie sprowadza?
-Chciałam...- zaczęła również siadając.-chciałam powiedzieć ci tylko,że podjęłam decyzje i nic już tego nie zmieni- wytknęła go palcem na co on tylko się zaśmiał i patrzył z tymi ognikami w oczach.
-Może herbatki zanim mi wszystko opowiesz ?-Przytaknęła. Albus w tym czasie poprosił skrzata o dwie filiżanki herbatki jaśminowej. Gdy tylko każde z nich dostało swoją zapadła między nimi ciężka cisza, którą przerwała rozemocjonowana dziewczyna.
-Pomogę mu ! Potrzebuję tylko czasu- Dumbledore uśmiechnął się promiennie.
-Akurat tego mamy dość mało...-Brown skinęła głową.
-Problem jest taki, że ja nie bardzo wiem jak mogła bym mu pomóc.
-Oh o to się nie martw moja droga. Pojedziesz wraz z Severusem i Naomi na małą wycieczkę... miałem ci o ty powiedzieć wcześniej , ale czekałem na twoją decyzję.-Wstała z miejsca, obeszła biurko i wtuliła się w swojego wuja.Mężczyzna oddał uścisk.
-Kiedy wyruszamy ?-Albus spojrzał na nią z tym swoim błyskiem.
-Już dziś...
________________________________________________________________________________
Dokładnie tak samo jak już dziś pojawi się kolejny rozdział.Długo by tłumaczyć dlaczego nie było mnie tak długo, mam nadzieje, że jeszcze ktoś to czyta.
Miłego dnia i strzałeczka!!!!!

sobota, 3 lutego 2018

$Coś jest nie tak cz.2

W wasze rączki
_____
-NIc mi nie jest!-Warknął w stronę kobiety już setny raz. Nie dadzą mu spokoju, nawet do toalety za nim chodzi.
-Severusie przestań się upierać-sapnęła ze złością pielęgniarka.- musisz chodzić do toalety!-I tak szczerze mówiąc to miała racje, chciało mu się siku jak cholera, ale przecież jej nie powie.
Koniec końców dał się zaprowadzić.
-I co było tak strasznie ?-spytała pomagając mu z powrotem położyć się do łóżka.
-Gdybym cie nie powstrzymał to i potrzymała byś go za mnie.-rzucił kąśliwie, a na twarzy Popy wykwitły dwa soczyste rumieńce.
-Daj spokój Severusie az tak się o ciebie nie martwię -zaśmiała się pod nosem i wyszła.
Samotność nie przeszkadzała mu jakoś szczególnie, bardziej się denerwował, jak w zeszły weekend przychodziła do niego Brown, jakoś dawał sobie rade z pójściem do toalety. No prócz tego razu kiedy prawie popuścił... ale o tym nie trzeba wspominać.
***
Środa nadeszła bardzo szybko a wraz z nią kolejne zajęcia. Sara siedziała na transmutacji i próbowała się skupić na tym co McGonagal do nich mówiła, co średnio jej wychodziło. Działo się tak tylko dla tęgo, ze parkinson i jej słynna wataha ( Patrick Win, Thomas Grand i Daniel Steep) rzucała w nią jakieś papierki i chichotali w najlepsze ze jej plecami. 
Nie miała na to siły, bardzo chciała żeby dali jej spokój, w końcu przecież nic takiego nie zrobiła. 
-Panno Parkinson,  Panie Grand i Panie Steep. Proszę przestać i posprzątać ten bałagan!- Warknęła za nerwowo jak na nią. 
Ślizgoni  jednak mieli ją w głębokim poważaniu i dalej dokuczali rówieśniczce. 
Sara naprawdę nie chciała dać się sprowokować, ale nie wytrzymała. Wstała i wybiegła z klasy z hukiem zatrzaskując drzwi. 
Pobiegła w stronę lochów by tam wejść do komnat profesora. 
Po cichu by nie zorientował się, ze tu jest weszła do swojej sypialni i rzuciła zaklęcie wyciszające. 
Zrzuciła z siebie szatę i z impetem uderzyła trzy razy pięścią w ścianę. 
-kurwa...- wymamrotała przyciskając dłoń do siebie i kuląc się trochę. 
Usiadła na łóżku a po jej policzku popłynęła jedna malutka łza, którą od razu starła wierzchem koszuli. 
Dlaczego upatrzyła sobie mnie ?  Załkała w myślach. Zawsze była dość uczuciowo skomplikowaną  dziewczyną, brała do siebie większość rzeczy które ktoś jej powiedział. Czasami zdarzało jej się uciekać w auto agresje, nie było to jednak często i nie lubiła tego robić, ale to ją odprężało. 
Z małej szkatułki którą ustawiła sobie na toaletce wyjęła srebrną żyletkę. 
Usadowiła się z powrotem na łóżku podwinęła lekko spódnice i  wolnym, precyzyjnym ruchem  nacięła skore w połowie uda
Usadowiła się z powrotem na łóżku podwinęła lekko spódnice i  wolnym, precyzyjnym ruchem  nacięła skore w połowie uda. 
-Brown?!- dobiegło ją zza drzwi. Przestraszona upuściła narzędzie na dywan
-T-tak ?
-W tej chwili do salonu. - wzięła głęboki oddech i nie uszła kroku a zapomniany przez nią przedmiot wbił się w jej stopę 
-Nosz kurwa ! - krzyknęła.
-Wyrażaj się! - warknął stając w drzwiach. Opadła na  materac tak szybko jak z niego wstała, opierając kostkę prawej  nogi na kolanie.
-przepraszam... skaleczyłam się.-szybko wsunęła żyletkę pod łóżko by profesor jej nie zauważył,  ale chyba zapomniała z kim ma do czynienia. 
Chwile póżniej siedziała już w fotelu w salonie na przeciwko Snape'a. Bez swoich nieśmiertelnych szat przerośniętego nietoperza nie wyglądał już tak onieśmielająco, mimo wszystko jednak w ciąż biła od niego władczość. Siedział z założoną nogą na drugą i wiercił ją wzrokiem. Te kilka dni wolnego wyszły mu na dobre, sińce pod oczami zniknęły a i wyglądał bardziej... świeżo ? Nie ważne, w każdym razie jego piżama trochę ją rozśmieszała. czarne satynowe spodnie i puchaty granatowy szlafrok, przypuszczała, że pod spodem nic nie ma...
-Długo będziesz mnie podziwiać- spytał unosząc lewą brew jak to miał w zwyczaju.
-przepraszam-wymamrotała.
-Dziesięć minut temu dostałem patronusa od Profesor McGonagal z wiadomością, że uciekłaś z lekcji. Wytłumacz się- machnął ręką w jej stronę.
-Nie ma tu co tłumaczyć, wyszłam z lekcji i tyle.- odpowiedziała spokojnie bawiąc się rąbkiem od spódniczki modląc się w duchu żeby przez przypadek nie odsłonić rany i kilku blizn.
-Nic nie dzieje się tak po prostu. Odejmuje ci piętnaście punktów. To ma się więcej nie powtórzyć.
-Oczywiście.- Wstała powoli i skierowała się do swojego pokoju.
-Przestań...- Zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na Severusa, który  kurczowo trzymał swoją  lewą rękę.
-Co się dzieje profesorze?
-Wyjdź!-Wstał chwiejnie i powoli ruszył ku swojej sypialni. 
-Może jednak panu pomogę to ni...
-Zamknij się i wracaj do siebie!-Przerwał jej podtrzymując się oparcia sofy.
-Nie!-Podeszła do niego szybko i chwyciła pod ramie. Zmierzył ją morderczym wzrokiem na co ta przewróciła tylko oczami.
Nic nie mówiąc ruszyli przed siebie,  nie doszli nawet do drzwi a Sanpe runął jak długi na ziemie pociągając za sobą drobną dziewczynę.
________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał. Od przyszłego tygodnia postaram się wstawiać rozdziały regularnie co niedziele  i dłuższe.  
Także nowy rozdział pojawi się 11 lutego. Miłego weekendu.

piątek, 19 stycznia 2018

$Coś jest nie tak

Ten rozdział jest specjalnie dla mojej wiernej fanki Agaty. Dziękuję ci za wsparcie. Nie przedłużając, zapraszam do lekturki.
___________________________________________________________________________
Była zła, NIE. Była wkurwiona. Trzasnęła drzwiami od swojego pokoju i rzuciła się na łóżko.
Przez ostatni miesiąc  wszystko się pokomplikowało, została brutalnie potraktowana przez ojca, po tem ta cała Parkinson i Snape prawie umarł. 
Gdy dostała zadanie zabicia go od jakiegoś niedobitka, śmierciożercy nie sądziła, że będzie to aż tak trudne. Szczerze powiedziawszy to ona w ogóle w tedy nie myślała interesowały ją tylko pieniądze a jako jednej z wyszkolonych morderczyń  proponowano ich nie mało. 
Ostatnie jej ofiary wcale nie były trudnymi celami, ale teraz się przeliczyła. Jeżeli wystarczająco się do niego nie zbliży to nie da rady w żaden sposób.
Jest 23 kwietnia, dokładnie 3 miesiące temu trafiła do tej szkoły, czyli 5 miesięcy temu dostała zlecenie. Dotąd każde trwało nie więcej niż dwa do trzech tygodni. Miała to zakończyć już dziś, ale jak zobaczyła go nie przytomnego coś w niej pękło i nie potrafiła mu nie pomóc. Nie wiedziała co ją do tego popchnęło, ale było nie na miejscu.
-Skup się Brown.-warknęła w pościel. Leżała tak jeszcze przez jakiś czas aż w końcu zasnęła.
                                                                                              *** 
Ranek nadszedł w zastraszająco szybkim tępie. Sobota, nie będzie musiała oglądać tych wszystkich twarzy. Po jej prawej stronie na jednej z poduszek, zmaterializowała się kartka.
Dziewczyna przetarła dłonią zaspane jeszcze oczy i sięgnęła po pergamin.
Panno Brown. 
Prosił bym panią by zajęła się dziś pani profesorem Snape'em. Będę ogromnie wdzięczny. 
Wszystkie eliksiry jakie powinien przyjąć są w szafce obok łóżka. Proszę również o podanie posiłków i zajęcie mu czasu.
Z Poważaniem. Albus Dumbledore.

Prychnęła. Czym ona niby ma mu zająć czas? Nagle w jej głowie pojawiły się sprośne obrazy, zaraz po tem potrząsnęła głową by odgonić natrętne myśli.
Wstała zwracając tym samym uwagę na to, że jest jeszcze w szkolnym mundurku.
Zrzuciła z siebie garderobie i poszła wziąć szybką kąpiel. Była szósta więc miała jeszcze półtorej godziny żeby podać profesorowi śniadanie.
Po kąpieli, przyszedł czas na ubranie się i ogarnięcie.Założyła komplet zwykłej czarnej bielizny, Bordową bokserkę wcisnęła w obcisłe rurki z wysokim stanem. Włosy zawiązała w luźnego koka.
Podeszła do toaletki w sypialni i spojrzała w lustro. Paskudna blizna. Nałożyła zaklęcie kryjące i zawołała Skrzata.
-Szkodnik przyszedł do panienki.-Ukłonił się dotykając podłogi nosem.-Czego panienka sobie życzy? Szkodnik Przyniesie.-Uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry Szkodniku...-Sara skrzywiła się słysząc jego imię w swoich ustach- Kto dał ci to imię?
Skrzat skłonił się raz jeszcze
-Panicz. Ser Snape rzecz jasna.- Wypiął dumnie pierś. To było do przewidzenia.
- Dobrze...Szkodniku. Poproszę dwa razy to samo co twój pan lubi jeść na śniadanie.
-Tak, tak. Szkodnik zaraz przyniesie. -Znów wyszorował nosem podłogę i zdematerializował się.
Wyszła do salonu gdzie na stole czekały już dwie tace z jedzeniem. Na każdej były dwa smażone jajka z bekonem, dwa tosty z masłem i kubek kawy.
Chwyciła za jedną i ruszyła do pokoju Snape'a. Zapukała dwa razy i nacisnęła klamkę. 
Weszła delikatnie i uważnie stawiając kroki by niczego nie upuścić podeszła do łóżka.
-Przyniosłam Panu śniadanie profesorze Snape. - Odstawiła tackę z posiłkiem na nocnej szafce a z niej samej wyciągnęła eliksiry i położyła obok jedzenia. Severus spał, przynajmniej tak myśłała, bo gdy tylko wyszła oparł się plecami o wezgłowie łóżka.
Sara natomiast zaszyła się w fotel z książką w ręku. I tak minęły im dwa dni. Ona wstawała przynosiła mu śniadanie, obiat, kolacje i podwieczorek. Co jakiś czas sprawdzała czy wszystko z nim w porządku, czasem sam coś sobie zamówił. Poprzynosiła mu książki, ale w poniedziałek rano przyszła już pani Pomfrey. 
- Dzień doby.- powiedziała gdy tylko pielęgniarka opuściła sypialnie profesora.
-Dzień dobry Panno Brown. Dyrektor kazał ci przekazać, że masz dziś wolne. Severusem zajmę się ja.- Skinęła jej posłusznie głową i wróciła do lektury.
 __________________________________________________________________
Witam moje słońca! Rozdział króciutki,  ale podzielony na dwie cz. to dla tego. Następna część w sobotę, nie które rzeczy zostały jeszcze bez wyjaśnienia, będą retrospekcje. 
Wszytko stanie się jaśniejsze.;) Miłej nocki i pozdrawiam.




niedziela, 14 stycznia 2018

$

Krótki, wiem. Będzie miał dwie części, druga pojawi się w tym tygodniu. Miłego czytania :*
***
-Chciałaś się ze mną widzieć Poppy - powiedział Dyrektor wchodząc do skrzydła szpitalnego.
-Tak... Nie mam dobrych wieści Albusie - Pielęgniarka posmutniała i odchyliła się na krześle. Dumbledore przysiadł na wolnym miejscu przed biurkiem kobiety. Spojrzał na nią wyczekująco.
-Severus, on... nie wiem jak mam ci to powiedzieć...- starzec uśmiechnął się pokrzepiająco w jej stronę. -Severus umiera...-miedzy nauczycielami zapadła ciężka cisza, a słowa Pomfrey odbijały się echem w głowie dyrektora.
-Wytłumacz mi..-Pomfrey westchnęła.
-Przebadałam go i jego zakończenia nerwowe ... jak by to ująć. One zanikają , tuż po wojnie byłam u niego z wizytą, ale odprawił mnie z kwitkiem. Probowałam po tem jeszcze kilka razy, niestety z tym samym skutkiem.Jeżeli ta przypadłość... będzie rozwijać się w tym tępie, to na uratowanie go mamy może pół roku-Dyrektor głośno wciągnął powietrze i zgarbił się lekko- jest pewien eliksir tylko szkopuł w tym, że ingerencje są drogie i bardzo nie stabilne,  a w pojedynkę ciężko je znaleźć. Dla nas to jednak jedyne wyjście.
-Ile ich potrzebujemy?
-Około piętnastu, Severus w prywatnym składziku posiada pięć.
-To już coś.-powiedział z nadzieją.Znów zapadła cisza '' Czyli jest szansa " pomyślał Albus- Więc wyślemy Severusa i kogoś do pomocy by je znaleźli.
-W tym stanie przez tydzień nigdzie się nie ruszy. I niby z kim chcesz go wysłać?- Mężczyzna zamyślił się teatralnie i z uśmiechem odpowiedział
-Wyślę z nim Pannę Granger i Pannę Brown.
-Jak uważasz...-Pielęgniarka na pierwszy rzut oka miała mieszane uczucia, Albusa jednak to nie interesowało miał plan i chciał by się udał. Nie może dziewczynie pozwolić zmarnować sobie życia, a przy okazji uratuje Severusa.

                                                          ***
Tym czasem Severus leżał na plecach i zastanawiał się co teraz. 
Zawsze powtarzał swoim ucznią, że jest wstanie powstrzymać śmierć a teraz żadne sensowne rozwiązanie sytuacji, w której się znalazł nie przychodziło mu do głowy. Usłyszał ciche pukanie do drzwi.
-Nie ma mnie- wychrypiał z trudem a z za drzwi dobiegł go rozbawiony głos znienawidzonej ( ale czy napewno ?)  przez niego dziewczyny.
- Właśnie słyszę!
-Czego chcesz Brown?! -wślizgnęła się do środka i usiadła na krześle przy łóżku. 
-Chciałam pana przeprosić i podziękować za to,że mnie pan nie wydał...wracając, jak się pan czuje ?-Profesor przewrócił oczami na co dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
-Nie twój interes-Warknął
-A jednak gdyby nie ja, już by pan nie żył-"A ja miała bym problem z głowy '' dodała już w myślach. 
-Więc może trzeba było mnie zostawić!
-Może trzeba było...-szepnęła i wstała zostawiając go samego z jeszce większym mętlikiem w głowie.
____________________________________________________________________________
Nie miałam dziś zbytnio głowy do pisania więc zdaje sobie sprawę, że jest jeszcze gorzej niż zwykle.
Pewnie wydaje się  to trochę pomieszane, ale w następnych rozdziałach większość rzeczy się wyjaśni.
Mam nadzieje, że jakiejś części z was się to podoba. Dobranoc ;*
Podobny obraz

wtorek, 9 stycznia 2018

$Problem tkwi w...

Przez małe okienko wpływały promienie wschodzącego słońca, opatuliły swym ciepłem, zmasakrowaną twarz dziewczyny. Blizna...bilzna nie była tylko na jej twarzy a i na duszy, która z pewnością była poszatkowana przez życie. 
Blond włosa przekręciła się  z boku na plecy i przeciągnęła z donośnym pomrukiem.
Zamrugała kilka razy i ziewnęła. 
„Kolejny dzień, kolejne problemy. Tylko żeby wszystko poszło po mojej myśli" 
To dziś dzień w którym miała wszystko zakończyć, plan... zadanie które zostało jej powierzone miało dobiec końca. 
Wstała na chwiejnych nogach i ruszyła do łazienki. 
Po porannej toalecie przyszedł czas na śniadanie. Poprosiła wiec skrzata Szkodnika o dwie porcje śniadania i usiadła przy stole. 
Podpadła Snape' owi ostatnimi czasy dość bardzo. Od jej małego „wypadu „ minęły dwa tygodnie. 
Ich stosunki wcale nie uległy zmianie, profesor chodził naburmuszony i podkładał jej kłody pod nogi, nie martwiła się tym, wkrótce wszystko miało się skończyć. 
Refleksie przerwało jej pojawienie się na stole śniadania. 
Zerknęła na zegar na kominku i wstała od stołu by obudzić profesora. 
Zapukała delikatnie do jego pokoju... cisza.
Nacisnęła więc na klamkę. Wślizgnęła się do środka, w półmroku zauważyła przykrytą sylwetkę mężczyzny.
-Profesorze Snape ? - spytała troszkę głośniej, ale nie zareagował. Nie chciała go szturchnąć( bez przesady jeszcze  to on ją zabije) - profesorze ?! - uniosła się jeszcze bardziej. 
Snape nawet nie drgnął. -Co za człowiek... sapnęła podirytowana.
Zdecydowała się delikatnie poruszyć ramieniem mężczyzny. 
-profesorze! - znów nic. Okręciła go na plecy i mogła by przysiąc, ze przez chwile wydawało jej się, ze nie żyje, ale ktoś kto jest martwy zdecydowanie nie wydaje z siebie dziwnych i charkoczących dźwięków. Ślina spływała mu po brodzie co wydało jej się mało obrzydliwe, nigdy tak nie robił. Nigdy miała namyśli te dwa razy, o których powinna zapomnieć. Nie żeby nie było to nic innego jak przypadkowe spanie obok siebie. 
-Profesorze ? - znowu tylko charknął. 
Czuła, że coś jest nie tak. 
Szybko wezwała Szkodnika i poprosiła by zawiadomił pielęgniarkę. Nie czekała długo, gdy tylko usłyszała pukanie do drzwi odrazu ją wpuściła.
- Co się stało Panno Brown ? - spytała idąc za dziewczyną w stronę sypialni nauczyciela. 
- Coś jest nie tak z Profesorem Snape'em . Nie budzi się, wezwałam śniadanie a profesor ani drgnie. 
- mhm. Dobrze nie przejmuj się, idź zawiadom Dumbledore'a ja zajmę się Severusem. - powiedziała i zniknęła za drzwiami pokoju nauczyciela.
Sara narzuciła na swój mundurek szkolną szatę i szybkim krokiem przemierzała korytarze w stronę gabinetu dyrektora.
- o proszę, kogo to moje piękne oczy widzą. - usłyszała za plecami. 
- wybacz Parkinson, ale nie mam na ciebie czasu. Idź pomęcz kogoś innego. -Warknęła nie zwalniając kroku. Alisa nie wzruszona słowami dziewczyny   zaszła jej drogę. Sara przewróciła oczami i odetchnęła głęboko. 
- Snape wygonił cie z łóżka ? Już mu się znudziłaś, biedactwo. - szydziła w najlepsze. Blondynka uśmiechnęła się. 
- Boli cie to hmm,  boli cie, że woli mnie od ciebie. - bardziej stwierdziła niż spytała( po co wyprowadzać ją z błędu, będzie się z czego pośmiać ) 
- Wybacz, ale nie gustuje w starych zboczeniach. Za to widzę, ze ty dla ocen zrobisz wszystko. Nic innego po czym takim jak ty bym się nie spodziewała. 
- Daruj sobie moja droga. - Wyminęła ją i ruszyła dalej. 
Chimera wpuściła ją bez hasła. Wspięła się po krętych schodach i zapukała do wielkich ciemnych drzwi. 
- Witam Panno Brown, co panią do mnie sprowadza?- zapytał siwy mężczyzna z nad swoich okularów połówek. 
- Profesor Snape, coś jest nie tak.
-czy już...? - spytał smutno.
- Nie, to nie moja sprawka.- odwróciła głowę 
- Saro, zastanów się nad tym jeszcze. Razem możemy coś wymyślić. 
-Problem tkwi w tym, ze ja nie wiem kto dał mi to zlecenie. Dostałam wiadomość od jednego z łączników, ze koleś jest wielce nie pocieszony, ze tak długo to trwa. 
- opadła zdenerwowana na  fotel przed biurkiem. - nie dam rady tego zrobić, ja... nie mogę - wyszeptała. 
- nie jestem mordercą.- mruknęła jeszcze ciszej. 
-wiem moje dziecko... wiem. W takim razie musimy powiadomić o tym Severusa. 
- Na Merlina, absolutnie nie! Już mam u niego przechlapane. -w oczach Albusa zamigotały psotne iskierki.
-Nie ma powodu do obaw moja droga, Severus może i nie wygląda, ale jest wstanie to rozumieć.
-Pierw to on musi się obudzić...-mruknęła. Siedzieli razem jeszcze z pół godziny, gdy w końcu do gabinetu wleciał patruonus pielęgniarki, który oznajmił im, że profesor się obudził i ,że sama oczekuje dyrektora u siebie w gabinecie za dziesięć minut. 
Sara pożegnawszy się z Albusem wróciła do swoich komnat, omijając przy tym sypialnie nietoperza szerokim łukiem.