wtorek, 9 stycznia 2018

$Problem tkwi w...

Przez małe okienko wpływały promienie wschodzącego słońca, opatuliły swym ciepłem, zmasakrowaną twarz dziewczyny. Blizna...bilzna nie była tylko na jej twarzy a i na duszy, która z pewnością była poszatkowana przez życie. 
Blond włosa przekręciła się  z boku na plecy i przeciągnęła z donośnym pomrukiem.
Zamrugała kilka razy i ziewnęła. 
„Kolejny dzień, kolejne problemy. Tylko żeby wszystko poszło po mojej myśli" 
To dziś dzień w którym miała wszystko zakończyć, plan... zadanie które zostało jej powierzone miało dobiec końca. 
Wstała na chwiejnych nogach i ruszyła do łazienki. 
Po porannej toalecie przyszedł czas na śniadanie. Poprosiła wiec skrzata Szkodnika o dwie porcje śniadania i usiadła przy stole. 
Podpadła Snape' owi ostatnimi czasy dość bardzo. Od jej małego „wypadu „ minęły dwa tygodnie. 
Ich stosunki wcale nie uległy zmianie, profesor chodził naburmuszony i podkładał jej kłody pod nogi, nie martwiła się tym, wkrótce wszystko miało się skończyć. 
Refleksie przerwało jej pojawienie się na stole śniadania. 
Zerknęła na zegar na kominku i wstała od stołu by obudzić profesora. 
Zapukała delikatnie do jego pokoju... cisza.
Nacisnęła więc na klamkę. Wślizgnęła się do środka, w półmroku zauważyła przykrytą sylwetkę mężczyzny.
-Profesorze Snape ? - spytała troszkę głośniej, ale nie zareagował. Nie chciała go szturchnąć( bez przesady jeszcze  to on ją zabije) - profesorze ?! - uniosła się jeszcze bardziej. 
Snape nawet nie drgnął. -Co za człowiek... sapnęła podirytowana.
Zdecydowała się delikatnie poruszyć ramieniem mężczyzny. 
-profesorze! - znów nic. Okręciła go na plecy i mogła by przysiąc, ze przez chwile wydawało jej się, ze nie żyje, ale ktoś kto jest martwy zdecydowanie nie wydaje z siebie dziwnych i charkoczących dźwięków. Ślina spływała mu po brodzie co wydało jej się mało obrzydliwe, nigdy tak nie robił. Nigdy miała namyśli te dwa razy, o których powinna zapomnieć. Nie żeby nie było to nic innego jak przypadkowe spanie obok siebie. 
-Profesorze ? - znowu tylko charknął. 
Czuła, że coś jest nie tak. 
Szybko wezwała Szkodnika i poprosiła by zawiadomił pielęgniarkę. Nie czekała długo, gdy tylko usłyszała pukanie do drzwi odrazu ją wpuściła.
- Co się stało Panno Brown ? - spytała idąc za dziewczyną w stronę sypialni nauczyciela. 
- Coś jest nie tak z Profesorem Snape'em . Nie budzi się, wezwałam śniadanie a profesor ani drgnie. 
- mhm. Dobrze nie przejmuj się, idź zawiadom Dumbledore'a ja zajmę się Severusem. - powiedziała i zniknęła za drzwiami pokoju nauczyciela.
Sara narzuciła na swój mundurek szkolną szatę i szybkim krokiem przemierzała korytarze w stronę gabinetu dyrektora.
- o proszę, kogo to moje piękne oczy widzą. - usłyszała za plecami. 
- wybacz Parkinson, ale nie mam na ciebie czasu. Idź pomęcz kogoś innego. -Warknęła nie zwalniając kroku. Alisa nie wzruszona słowami dziewczyny   zaszła jej drogę. Sara przewróciła oczami i odetchnęła głęboko. 
- Snape wygonił cie z łóżka ? Już mu się znudziłaś, biedactwo. - szydziła w najlepsze. Blondynka uśmiechnęła się. 
- Boli cie to hmm,  boli cie, że woli mnie od ciebie. - bardziej stwierdziła niż spytała( po co wyprowadzać ją z błędu, będzie się z czego pośmiać ) 
- Wybacz, ale nie gustuje w starych zboczeniach. Za to widzę, ze ty dla ocen zrobisz wszystko. Nic innego po czym takim jak ty bym się nie spodziewała. 
- Daruj sobie moja droga. - Wyminęła ją i ruszyła dalej. 
Chimera wpuściła ją bez hasła. Wspięła się po krętych schodach i zapukała do wielkich ciemnych drzwi. 
- Witam Panno Brown, co panią do mnie sprowadza?- zapytał siwy mężczyzna z nad swoich okularów połówek. 
- Profesor Snape, coś jest nie tak.
-czy już...? - spytał smutno.
- Nie, to nie moja sprawka.- odwróciła głowę 
- Saro, zastanów się nad tym jeszcze. Razem możemy coś wymyślić. 
-Problem tkwi w tym, ze ja nie wiem kto dał mi to zlecenie. Dostałam wiadomość od jednego z łączników, ze koleś jest wielce nie pocieszony, ze tak długo to trwa. 
- opadła zdenerwowana na  fotel przed biurkiem. - nie dam rady tego zrobić, ja... nie mogę - wyszeptała. 
- nie jestem mordercą.- mruknęła jeszcze ciszej. 
-wiem moje dziecko... wiem. W takim razie musimy powiadomić o tym Severusa. 
- Na Merlina, absolutnie nie! Już mam u niego przechlapane. -w oczach Albusa zamigotały psotne iskierki.
-Nie ma powodu do obaw moja droga, Severus może i nie wygląda, ale jest wstanie to rozumieć.
-Pierw to on musi się obudzić...-mruknęła. Siedzieli razem jeszcze z pół godziny, gdy w końcu do gabinetu wleciał patruonus pielęgniarki, który oznajmił im, że profesor się obudził i ,że sama oczekuje dyrektora u siebie w gabinecie za dziesięć minut. 
Sara pożegnawszy się z Albusem wróciła do swoich komnat, omijając przy tym sypialnie nietoperza szerokim łukiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz