wtorek, 12 kwietnia 2016

Idź do pubu, zmów sok pomarańczowy. 2



Rozdział 2

Paulina

Luna podniosła mnie i poszyłyśmy w stronę lochów. Niestety pech chciał że w połowie drogi spotkałyśmy rozwścieczonego Snape`a.

L:Dobry wieczór Profesorze – wybełkotała z przerażeniem Luna.
S:Jasno i wyraźnie ci powiedziałem co masz zrobić! Ale ty oczywiście nie mogłaś się do tego dostosować! Ja za ciebie odpowiadam. Natychmiast do komnaty i nie ruszasz się stamtąd.
P:  Dobrze Profesorze, ale proszę nie karać Luny ona chciała mnie właśnie odprowadzić z powrotem do komnat .
S: To ja zadecyduje o tym czy ją ukarze czy nie. Gdybyś mnie posłuchała nie musiał bym tego robić. A tak teraz obie zostaniecie ukarane, a ja już się o to postaram.
P: Dobrze więc czy Luna może pójść do siebie?? Ja  w tym czasie chciałabym z Panem porozmawiać, i to na osobności,  bardzo bym prosiła.
S: Jeżeli to ma związek z ostatnimi zdarzeniami to nawet powinniśmy.
P: Dobrze więc możemy już iść??
S: …-odwrócił się i zaczął iść w stronę komnat
P: Luna wracaj do siebie ja ci jutro wszystko wytłumaczę…… - Profesor przez ułamek sekundy spojrzał na mnie nieprzyjemnie  -  … albo przynajmniej część .

Każdy poszedł w swoją stronę, ja i Profesor do jego komnat a Luna do naszych sypialni.
Byliśmy na miejscu , kazał mi usiąść na kanapie w takim jakby mini salonie. Zrobiłam to ale nie mogłam patrzeć mu w oczy, lecz czułam jego wzrok na sobie.

P: Ja panu wszystko wyjaśnię .
S:Tak więc słucham – usiadł koło mnie, poczułam się trochę  lepiej kiedy przestał tak na de mną stać. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami , wyglądał na zamyślonego.
S:Czyli jednak to się zaczyna.-utknął wzrokiem w podłodze.
P: Co się zaczyna- bez słowa wstał i szybkim krokiem poszedł do Dumbledore `a

Snape

Gdy powiedziała mi o tym wszystkim, nie mogłem w to uwierzyć , to znowu się zaczyna. Jak przecież on zginął, nie mam pojęcia co teraz będzie. Wchodząc do  Dumbledore`a od razu opowiedziałem  mu cała tą sytuacje.

D: Musisz Ją chronić, tobie ufa.
S:Postaram się…
D: Musicie zniknąć na jakiś czas.
S: Tak tylko gdzie?

D: Na Preston Street. Tam stoi dom w którym była by bezpieczna. Idź powiedz by się spakowała. Pojedziecie pociągiem na miotłach było by to zbyt ryzykowne .-Bez słowa udałem się do komnaty.
Wszedłem do pokoju, Paulina nadal siedziała na kanapie i czytała jakąś książkę jak się dokładnie przyjrzałem okazało się że to książka o eliksirach. Zresztą jak prawie wszystkie tutaj.

S: Musisz wyjechać  tu już nie jest dla ciebie bezpiecznie, Ja cię będę eskortował.

Paulina

Strasznie mi się nudziło, ponieważ Snape bardzo długo nie wracał. Wzięłam do ręki pierwszą lepszą książkę . Po jakiejś godzinie wrócił Profesor .

 S: Musisz wyjechać tu już nie jest dla ciebie bezpiecznie, Ja cię będę eskortował.
P: Ale jak to nie jestem bezpieczna? Co się dzieje, musi mi pan powiedzieć!
S:Ja nic nie muszę Panno Shine, a wytłumaczę Pani jak będziemy na miejscu.
P: Al…
S:Żadne ale, pakuj się i jedziemy.

Już bez żadnego protestu poszłam do dormitorium i nie mówiąc nikomu spakowałam się po czym, wyszłam i udałam się przed zamek. Snape już tam na mnie czekał. Dotarliśmy do peronu i wsiedliśmy do wagonu. Kiedy dojechaliśmy  do końca podróży , teleportowaliśmy się do domu w którym od tej pory będę mieszkać, przynajmniej tymczasowo.  
__________________________________________________________________________________

Dom był dosyć duży i przyjemny w wyglądzie. Ogromne okna oraz wielki taras. W środku jednak było nieco mrocznie, ale jednocześnie przytulnie. Budynek miał dwa piętra, na dole był salon, kuchnia, łazienka dla gości, jadalnia oraz gabinet. Gdy weszłam na drugie piętro zobaczyłam mnóstwo drzwi. Okazało się że są tu cztery sypialnie każda z własną łazienką i garderobą oraz drugi gabinet. Jednak kiedy spojrzałam przez okno w salonie  ujrzałam przepiękny ogród, okolica była cicha. W przeciągu kilku kilometrów na pewno nie było żadnego innego domu. Nie dziwię się że Profesor wybrał akurat to miejsce.
Usiadłam na kanapie a obok mnie Snape .

P:Czy teraz wytłumaczy mi Pan o co tu właściwie chodzi? – spojrzał się na mnie tak jak bym coś złego zrobiła.
S:Voldemort i ty macie jakiś związek ze sobą, nie możesz na razie mieszkać w Hogwarcie, a już na pewno nie sama z tymi przygłupami…
P:Luna i Serafin nie są przygłupami, są moimi przyjaciółmi, skoro nie jestem w zamku, nie muszę się dostosowywać do pańskich przygłupich metod wychowawczych! – z lekką nie pewnością  w oczach spojrzałam na niego.
S: Musisz, czy tego chcesz czy nie! Jak na razie próbuję ci pomóc , a ty … Ty tylko narzekasz, idź wybierz sobie pokój i przestań zwracać na siebie uwagę! – znów ten sam ból przeszył moje ciało. Zgięłam się w pół i upadłam na podłogę. Severus natychmiast uklęknął przymnie .
S:Paulina! Skoncentruj się. Patrz na mnie, nie słuchaj go. Jesteś silna , a on słaby – próbowałam słuchać ale ból był tak ogromny , że nie mogłam się skupić.
S: Legilimens! – nagle moje myśli zaczynały się zmieniać,  już nie było w nich Voldemort` a, a Snape.
P: Dosyć ! Proszę!
S:Nic ci nie jest?
P:Co to było?
S: Tak jak mówiłem próbuje przejąć nad tobą władzę.
P:Co ja mam teraz zrobić? – Rozpłakałam się, łzy leciały mi ciurkiem po policzkach.
S: Wszystko będzie dobrze – Niespodziewanie mnie przytulił i docisnął do siebie. Zacisnęłam dłonie na jego szacie, wtulając się w niego jeszcze bardziej. Czułam się wtedy bardzo bezpiecznie. Poczułam jak gorąca fala ciepła uderza w moja twarz.

Snape

P: To ja już pójdę do siebie. – Wstała i wyszła . Czułem się dziwnie ponieważ pierwszy raz tak się zachowywałem. Nigdy wcześniej nikomu nie okazywałem tylu uczuć i przy nikim innym  nie miałem takich dziwnych odczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz